niedziela, 1 września 2013

POWIADOMIENIE!

Kochani, cieszę się że to czytacie i w niektórych przypadkach komentujecie. Jenak podjęłyśmy pewną decyzję. Stwierdziłyśmy , że zaczęłyśmy tego bloga nieprofesjonalnie i chcemy zacząć wszystko od nowa z tym samym adresem , z tymi samymi postaciami i historią :). Mam nadzieję ,że będziecie czytać tak chętnie jak teraz , a nawet lepiej. Trochę to potrwa , ale na 100% będzie się lepiej czytało. Między innymi zrezygnujemy z tej głupiej komedii która występuje w każdym rozdziale , bo nie jest to komediowe opowiadanie. Po "ulepszeniu" opowiadanie będzie ciekawsze , obiecujemy ;)
Mam nadzieję że nie zrezygnujecie z przygód Panny Black i reszty :)
Pozdrawiamy
Ol.g & Kelsey Malfoy , Autorki

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział IX

Louis
    Siedziałem na fotelu w pokoju wspólnym Gryfonów. Parkinson siedziała naprzeciwko mnie przeszkadzała mi w pisaniu wiersza. Po dziesięciu minutach znoszenia jej idiotycznych prób poderwania mnie po prostu włączyłem sobie na słuchawkach Rihannę.
-Szekspirkuuuuuu!- pisnęła potrząsając mnie za ramię
-CO?! - ryknąłem - CZEGO CHCESZ? I MÓWIĘ Z GÓRY, NIE NAPISZĘ WIERSZA DLA CIEBIE!
-Ale ja tylko chcę, żebyś zobaczył zdjęcie, które ci przed chwilką zrobiłam - zamrugała Monica
-Ty jesteś chora na głowę. - popatrzyłam na nią jak na idiotkę, którą z resztą była
-Dopiero teraz to zauważyłeś?- zaśmiała się Kelsey, która właśnie przechodziła obok z Rose
    Wywróciłem oczami. Jeszcze raz spojrzałem na parszywy ryj Parkinson, po czym zabrałem się za wiersz.
Scorupius
-Eeeej, a czy ty wiesz, że taka fryzura jest już niemodna? - skrzywiła się Lena
    Powtarzałem sobie w duchu, że jej nie słyszę. Włączyłem sobie jakiś metal na słuchawkach, modląc się w duchu żeby ta kretynka się zamknęła. Ale ona nie mogła się powstrzymać od paplania.
-A te spodnie to jakaś porażka. Tylko pedały noszą rurki. -szczebiotała
-Gdybym nie miał swoich zasad, to dawno temu leżałabyś w skrzydle szpitalnym. Ale nie biję dziewczyn. O ile ty jesteś dziewczyną. - uniosłem brwi wypowadając ostatnie zdanie
-Świnia. - syknęła Lena
-Wolę być świnią niż ściemnioną znawczynią mody albo szlamą- odgryzłem się
    Lena udawała oburzoną, ale w jej oczach wyraźnie było widać łzy. Dobrze jej tak. Niech uważa na to, co gada.
James
-Obudziłem się, i zobaczyłem Lenę obok swojego łóżka. Krzyknąłem "O boże, Kretyn!" a ona na to "Jaki kretyn?" a ja jej powiedziałem, że ona jest kretynką. Wtedy wybiegła z płaczem z sypialni. A najzabawniejsze było to, że Louis nic nie słyszał ani nie widział, bo miał słuchawki i zamknięte oczy- zaśmiałem się
      Hayley wzięła łyk kremowego piwa.
-Jesteś cała w pianie- powiedziałem, biorąc do buzi jedną z Fasolek Wszystkich Smaków Bertie'go Botta
   Hayley otarła się
-Nie tutaj. -zaśmiałem się
-To gdzie?- włosy Hayley przybrały ciemniejszą barwę
-Tu- otarłem pianę z twarzy Ślizgonki

     Hayley zarumieniła się, a jej włosy zrobiły się błękitne. Zaśmiałem się. Jest urocza, kiedy się zawstydza. Cholera, to Ślizgonka. Może i jest fajna, ale co by powiedzieli rodzice. Co ja w ogóle odwalam? Przecież nie jesteśmy razem. Ona mi się nawet nie podoba. No, z tym ostatnim to nie do końca prawda. Kurna, Potter, zakochałeś się w Ślizgonce.
-Boże, Lena!- ruda przerwała krępującą ciszę
-Co Lena?- zmieszałem się
-Weszła tu z bliźniaczkami Lyg! No odwróć się.
    Były tam. I co najgorsze,Lena szła w naszą stronę. Wstałem.
-Wychodzimy- szepnąłem do Hayley łapiąc ją za nadgarstek i ciągnąc w stronę wyjścia.  
***dziesięć minut później, nad jeziorem*** 
-Boże, nienawidzę tej suki!- syknęła Hayley - Jak mogła leźć z tymi idiotkami za nami przez całą drogę?! 
-Nic nie mów. Ona jest zdolna absolutnie do wszystkiego. - powiedziałem, a ruda wywróciła oczami 
-Ona jest po prostu...- Ślizgonka już zaczęła wymyślać w głowie wyzwiska na Lenę
-Nie nastawiaj się, nie ma po co- ucięłem - A jak już tu jesteśmy to muszę ci coś powiedzieć - uśmiechnąłem się zakładając kosmyk włosów Hayley za jej ucho
-Tak? - speszyła się
    Nagle Lena zaczęła biec w naszą stronę.
Hayley 
   Lena podbiegła do mnie i mnie popchnęła. Straciłam równowagę i wpadłam do jeziora. Zachłysnęłam się wodą i zaczęłam się topić. Czułam, że to koniec, że już za chwilę umrę. Cały czas machałam rękami próbując się wydostać na brzeg, ale kiedy łapałam oddech to leciałam w dół. Bałam się śmierci pierwszy raz w życiu. Wtedy uznałam, że to już nie ma sensu. Zamknęłam oczy i przestałam walczyć.Nagle usłyszałam plusk. Ktoś mnie złapał i zaczął ciągnąć do pomostu.
   Chwilę potem siedziałam na ławce. Byłam przerażona i cholernie zmarznięta, ale żywa i tylko to się liczyło. Ktoś nałożył na mnie jakiś frak. Spojrzałam w lewo. To był James. James Potter skoczył za mną do wody i mnie uratował. Dał mi swoją kurtkę żeby mnie ogrzać chociaż jemu też było zimno. Przytulił mnie.
-Już dobrze, jestem tu. Jesteś bezpieczna. - James przytulił mnie -Wracamy do Hogwartu, trzeba to powiedzieć McGonagall. Dasz radę iść?
-Chyba. -wzdrygnęłam się.
-Może to nie jest odpowiednia chwila, ale potem nie będzie czasu, więc...- James wziął głęboki wdech - chciałem cię zapytać, czy chcesz iść ze mną na ten cały bal?
    Nie mogłam w to uwierzyć. nie wiedziałam co powiedzieć, więc postanowiłam nie mówić nic. Pocałowałam go. To wystarczyło.
    Ruszyliśmy w stronę Hogwartu wściekli, przerażeni, zmarznięci i szczęśliwi.
__________________
Trochę krótki, ale bardzo emocjonujący. Jeśli ktoś to czyta, to błagam, niech zostawi komentarz!


niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział VIII

Kelsey
Dzień z Rose był nawet ok , ale całe tygodnie z ciasteczkowym potworem będą straszne. Kierowałam się do Pokoju Wspólnego , by wreszcie zasnąć , bo padam z nóg.
- Czysta Krew- Szepnęłam , a drzwi otworzyły się po czym weszłam do Pokoju.
- Cześć Kelsey - Przywitała mnie Hayley wyrywając się z transu.
-Cześć- Spostrzegłam coś innego - Kogo to bluza? - Uśmiechnęłam się  szyderczo.
- Jaka bluza?! - Widać znowu się zamyśliła. - Ta?! O Boże ja jeszcze mam na sobie bluzę James'a! - Wydarła się
- LOL serio?! Chodzisz w bluzie nędznego Gryfona?! Boże ruda co ci się stało?!
- On wcale nie jest nędznym gryfonem! On jest inny! On jest kochany , romantyczny i...- Rzuciła się na kanapę jak bardzo zakochane dziewczę.
- Bardzo zakochane dziewczę z ciebie  , wiesz?
- Fiem - Powiedziała i zaczęła tulić poduszki.
Usiadłam na kanapę , a do Pokoju Wspólnego wbiegł Score.
- Score co ci jest? - Malfoy usiadł na fotel i zaczął się dziwnie kiwać.
- L-Lena o-ona jest s-straszna. - Zaczął bujać się jeszcze mocniej. - Kazała mi czytać jej mugolskie pisemka i-i kazała mi o-oglądać - Przełknął głośno ślinę- Z-Zmierzch.
 Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam , wiedziałam że teraz potrzebuje wsparcia , przecież ta dziewczyna go torturowała!
- Już dobrze , już jej nie ma - Pocałowałam go w policzek - Już jesteś z nami.
Score uśmiechnął się , widać było że już mu lepiej.
- Idę przemycić coś z kuchni , wracam za chwilę - Powiedział już z większym entuzjazmem.
 Scorupius wyszedł a ja usiadłam na kanapę , gdzie spała właśnie Hayley.
Wzięłam moje ulubione pisemko " Czarownica" i zaczęłam czytać , ktoś wszedł do pokoju.
- Cześć - Powiedział Albus.- Wiesz co?! TA LYG JEST STRASZNA! - Krzyknął - CIĄGLE GADA O LENIE! JAK NIE O LENIE TO O SUPER PRZYSTOJNYCH CZARODZIEJACH Z JAKIŚ FILMÓW! TO JEST STRASZNE! - Usiadł na fotel.
- Rozumiem , Score jest z samą Leną. - Odpowiedziałam współczującym tonem.
Wtedy obudziła się ruda.
- Cze-eee-ść Al - Powiedziała ziewając. - Jak tam Lyg?
- Ona jest FUUU.
- Wiem . - Ruda pokiwała głową i na pocieszenie zrobiła sobie kaczy dziób , wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Ciekawe jak radzi sobie Goyler.
Wtedy właśnie wpadł Goyler udając samolocik.
- Nyan Nyan Nyan Nyaaaaaaaan - zaśpiewał.- Oł Hej Hannah! Było Nyan-catowo! Oł je! - zaczął tańczyć makarenę.
- Chyba cieszy się tylko on . - Stwierdził Albus. - A ty Hayley? Mój braciszek cię już wymęczył?
- James? - Przymrużyła oko. - James jest super. - Tym razem przytuliła bluzę.
- Życzę szczęścia , James się nie zakochuje , wypił bym trochę Kremowego Piwa.
- Score właśnie poszedł coś przemycić więc zaraz będzie.
- Ok.
Ja znowu zaczęłam czytać "Czarownice" , Hayley wzięła jakąś książkę ze swojej ulubionej kolekcji " Koliber" w której połowa książek to jakieś romansidła , i zaczęła czytać. Albus zaczął bawić się swoim I-Codziennym* ,a Goyler zaczął coś odwalać co u nas było już normalne , wtedy przyszedł Score z piwem kremowym , sokiem z dyni i wieloma innymi pysznymi rzeczmi.
-Mmmm- mruknęła Hayley napełniając sobie buzie ciastkami
                                                                              ***
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Brian
- Brian obudź się - Score próbował mnie obudzić , lecz ja tylko przewróciłem się na drugi bok
- Łoooj no weśśśś - Wydarł się Goyler który najwyraźniej był niezadowolony z życia - On 'ce spaaać!
Głupi Goyle zaczął tupać jak jakiś małolat.
- Goyler spokój!- Opamiętał go Scorupius , który ponowił próbę obudzenia mnie - Zabini! Tępy byku! Wstawaj!
Posłusznie wstałem , bo nie chciałem go denerwować jeszcze se urodę poniszczy , co nie?
- Wstaje mordo , wstaje. Tylko daj mi pięć minut na wyszykowanie się.
Poszedłem do łazienki ogarnąłem się i zszedłem do wielkiej sali. Zjadłem śniadanie i poszedłem do dormitorium po książki i kilka łajnobomb
Za chwilę Zielarstwo ze starą Sprout. Jezu czemu?!
- Dzień Dobry dzieci - Powitała nas stara uśmiechnięta ćpunka Sprout.
- Dzień dobry pani profesor - odpowiedzieliśmy jej nie chętnym tonem.
- Dziś będziemy rozmawiać o właściwościach niektórych roślin......
Wtedy moje powieki robiły się ciężkie.....
                                                                    *
- Panie Zabini! Czy pan się nudzi!? - Wredna ćpunka mnie obudziła
- Szczerze? Tak koszmarnie mi się nudzi - Po co kłamać?
Właśnie w  tym momencie rozległ się głos dzwonka na przerwę. Amen!
- Oj dobrze możecie iść. - Sprout widocznie była nami zmęczona.
Wszyscy Ślizgoni udali się do drzwi , a Hayley podeszła do Sprout.
- Proszę pani , kiedy wróci profesor Longbottom? - Widać Black też nie pasowała "pani profesor"
- Oj kochaniutka , profesor Longbottom wziął sobie urlop , by pomóc swojej żonie Lunie ,przy dziecku ,malutkiemu bratu Cassie
- Aha. - Hayley zmarkotniała , nie dziwię jej się.
     Reszta lekcji minęła spokojnie, na ostatniej Transmutacji wysadziłem kilka Łajnobomb żeby szybciej wyjść jak widać podziałało. Poszedłem do Dormitorium  , wziąłem  książki, pergamin , pióro i poszedłem na umówione spotkanie w Viconią. Cały dzień z dziecinną 11-latką. Nałożyłem torbę na ramię i wyszedłem kierując się do Gryffindoru.
- Dżemikowe szaleństwo - Powiedziałem hasło do Grubej Damy niezbyt cicho , bo przecież już i tak prawie szkoła zna hasło Gryffindoru i Slytherinu
Wszedłem do obleśnie czerwonego Pokoju Wspólnego i wyczaiłem wśród ludzi Viconię.
Podszedłem do niej podczas gdy Viconia plotkowała ze swoimi roześmianymi koleżaneczkami.
- Yyyy..... Vici? Czeeść!
- Cześć Brian! - Mała Lyg przytuliła mnie , bardzo uczuciowa ona , chyba aż za bardzo
- Viconia? Możemy się przejść? Tylko weź kurtkę , bo pada śnieg 
- Dobrze Brian , ty też weź kurtkę bo jeszcze się przeziębisz. Ojej! Brian wezmę lalki to pobawimy się na dworze! - Mała Lyg podjarała sie.
- Dobrze , dobrze
James
Hayley wcale nie jest zła , w sumie jest świetna. Miła , urocza , z poczuciem humoru..... James ty się nie zakochujesz! - rzuciłem się na łóżko , leżałem i rozmyślałem , a nagle wpadł Szekspir.
- James! Parkinson jest straszna! A jak Hayley?
- Wiesz... Nie jest zła....
- To dobrze , ja idę do Ślizgonów do Monici - Louis widocznie nie był zbyt z tego zadowolony
- Ej poczekaj ja zaraz idę do tej Black tylko daj mi 5 minut.
- Dobrze.
Po chwili ja i Louis znaleźliśmy się w lochach przed drzwiami do Pokoju Wspólnego Slytherinu
- Czysta Krew. - Powiedział Louis , a drzwi otworzyły się.
Rozpoznałem Black z odległości 10 metrów , trudno było jej nie zauważyć teraz miała odblaskowe żółte włosy. Podszedłem do niej podzcas gdy ona śmiała się głośno.
- hej Hayley
- Cześć. Bluze oddam ci później , bo ubrudziłam ją sokiem dyniowym.
- ok może przejdziemy się nad jezioro?
- Chętnie.
Po 10 minutach byliśmy nad jeziorem
Goyler
Oł jeeee,!!!!! IDĘ DO LYG JESTEM TAKI SŁEG , A ONA NIEEE!
- Dżemikowe szaleństwo!- te hasło jest suuuper!
Wszedłem do Gryfonów i coś , a właściwie ktoś zwalił mnie z nóg Natalie Thomas , młodsza siostra Williama ,była piękna i taka czekoladowa...
Bliźniaczki Lyg zarzarcie rozmawiały z Cretiff.
- Cześć LYYYYG
- Cześć Goyle. - Rzuciły dwie jednocześnie
Potem coś gadała o Lenie , a ja w tym czasie grałem w Nyan Cata
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
No rozdział byle jaki , pisany na tablecie więc przepraszam za wszelkie błędy. Już niedługo bal , a po balu 6 rok i wreszcie coś się wydarzy! Komentujcie i trzymajcie sie mocno
Tulasy
                 Olga

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział VII

Hayley
Weszłam do dormiotium i rzuciłam się na łóżko , byłam zła na Miejnerwe i na Snape'a który dał mi dziś -15 za to że przysnęłam na lekcji. Nie moja wina że nauczyciel jest z niego beznadziejny i nudny! Miałam tyle głupich problemów. Leżałam tak jeszcze z 5 minut zanim przypomniało mi się , że James już na mnie czeka. Wzięłam torbę do której spakowałam podręczniki i kilka rolek pergaminu. Z grobową miną wyszłam z dormitorium i pokierowałam się w stronę Gryfońskiego salonu (ble).
                                                  ********************

w samym czasie James
Po dołującej lekcji zielarstwa , która była tak ekscytująca że szkoda słów, wszedłem do dormitorium gdzie zastałem Szekspira śpiewającego "Stay" Rihanny do mojego starego misia.
- Jezu Szekspir ty już totalnie oszalałeś! - Rzuciłem wyrywając mu misia i kładąc go pod kołdrę.
-Wiesz, Rihanna jest cudowna - Odwrócił twarz ku oknie - I ten jej piękny głos. A łon ju tu Steeeeeej - znowu zaczął śpiewać. Ja poirytowany słoik Dżemu wyszedłem do pokoju wspólnego by nie musieć słuchać wycia Louis'a. Czekałem na tą całą Hayley chyba jeszcze 10 minut aż w końcu wbiegła do pokoju wspólnego.
- Siema - rzuciła ruda.
- Dzień dobry , może jakieś usprawiedliwienie związane z tym spóźnieniem ,  Black?- Rzuciłem ,bo niby mi zależało
- Przepraszam panie profesorze ale nie jestem robotem, i weź te nogi!
- A magiczne słowo?
- Weź te nogi do cholery!
- Agresywna do końca tego spotkania  nie będziesz.- Powiedziałem niby taki Dżolo.
- Idź ty! Pomóż mi teraz w wypracowaniu na moje prze ukochane eliksiry.
- Za tym przedmiotem to akurat ja też nie przepadam , ale dobra, dawaj pergamin i podręczniki.
Siedzieliśmy w ciszy dobrą godzinę , a gdy Hayley napisała ostatnie słowo i postawiła kropkę znów poirytowany tym razem z jej powodu od niechcenia rzuciłem.
-Przejdziemy się?
-Tak tylko pójdę po kurtkę
- Po co ci ona?
- Ej spójrz za okno , pada deszcz.
-Ale jest ciepło więc wezmę tylko parasol i idziemy - po czym poszedłem do dormitorium wziąłem bluzę i parasol , po czym zszedłem na dół.
-Ty wredny samolubny Gryfonie! Ty możesz iść po bluzę ale ja już nie?!- Krzyknęła Hayley  po czym jej włosy zaczęły robić czerwone.
- Jezu laska nie panikuj jak ci będzie zimno to pójdziesz po bluzę , a na razie chodź.
                                  ************************************************
Hayley
Siedziałam na tym fotelu jeszcze chyba z 5 minut po czym rzuciłam
-Możemy iść
- Dobrze - James nałożył bluzę- Zatem chodźmy.
Razem pokierowaliśmy się w stronę drzwi i w ciszy wyszliśmy z Hogwartu ,a ja  nałożyłam słuchawki.
- Czego słuchasz?-Zapytał James patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami.
- Pewnie nie znasz... Bring Me The Horizon
- Serio? Uwielbiam ich! A jaką  piosenkę?
- Can you feel my heart
- Can you her the silence? Can you see the dark? Can you fix the broken? - Zaśpiewał kawałek
- Can you feel my heart? - Dokończyliśmy we dwójkę
- Myślałem , że słuchasz bardziej jakiegoś... Popu? - James drapnął się za uchem co wyglądało strasznie uroczo.
- Co?! Nie, nie jak coś to słucham tylko Biebera ale tak to Bring Me The Horizon -zaczęłam odliczać na palcach-,Pierce The Veil , Black Veil Brides i jeszcze Escape The Fate
- Czyli słuchasz tego co ja - Uśmiechnął się - Usiądźmy
Usiedliśmy a ja pogrążyłam się  w marzeniach przytakując James'owi
- Ty mnie słuchasz tak?  - zrobił minę niby taki poker face.
- Tak, słucham, ja mam poszanowanie do ludzi , a ty pewnie  myślisz że Ślizgoni to wredni ludzie bez poszanowania dla innych co?! - zdenerwowały mnie jego słowa.
- Nie, akurat mam brata Ślizgona i jakoś zachowuje się dość kulturalnie!
- Dobra koniec kłótni.W ogóle jak twoja rodzina zareagowała na przydział Ala ?
- Pff... Niby nic, niby ok , ale ja wiem jak to cała rodzina w tym mrówki- Weasley'owie ( Bo ich tak dużo co nie xd) gadali o tym. Głównie wujek Ron, który według mnie jest niedorozwinięty emocjonalnie mi tam było obojętne gdzie trafi taki przygłup jak Albus.
Zaczęłam śmiać się jak idiotka
-Nie lubisz Weasley'ów?!
- Nie , nie lubię tylko wujka Rona. -powiedział po czym zaczęliśmy się śmiać jak opętani.
-Kurde zimno mi - Zaczęłam ocierać rękę o rękę
-Masz moją bluzę - zaczął zdejmować bluzę uśmiechając się.
Nałożyłam ją bez gadania , byłam taka szczęśliwa. Chciałam rzucić mu się na szyje, pocałować , POŚLUBIĆ!
- Dzięki - Uśmiechnęłam się- Z kim idziesz na Bal?
- Hah , ja idę na bal?! Zostanę w Hogwarcie , bo niby po co mi kolejna fałszywa laska. A ty?
- Podobnie , znaczy nikt mnie nie zaprosił. Będę leżeć w najsłodszej piżamie na świecie oglądać film , śpiewać no i tulać misia.
-Też masz misia z dzieciństwa? - Zakrył ręką usta - Jezu czemu ja to powiedziałem?!
- Bo jesteś szczery? Dobra późno się zrobiło ja lecę.
Poszłam zapominając o jego bluzie uśmiechając się , jestem zakochana po uszy i to jeszcze w Gryfonie.



Rozdział VI

Hayley
-Proszę przeczytać swoją pracę domową, Panie Goyle.- powiedział Snajpaj do Goylera
-Lol, ale faza, ale faza, ale faza, ale faza, lol. -przeczytał Goyle ze kartki
-Co to ma znaczyć? - zdenerwował się Snape
-Lol, nie wiem, grałem w Nyan Cata na fazie jak to pisałem, panie psorze.- odpowiedział Goyler, który nie widział w swojej pracy domowej nic dziwnego
-Jak to Ślizgoni. - Lena odgarnęła swoje przetłuszczone, ohydne włosy,a Mayley I Werra Lyg się zaśmiały.
-Macie coś do Ślizgonów? - powiedziałam podirytowana zmieniając kolor włosów na krwistoczerwony, żeby ta nędzna szlama i jej durne koleżanczki się bały.
-Tak, mamy coś do Ślizgonów.- powiedziały chórem
-Wolę być Ślizgonką niż szlamą albo zdrajczynią krwi. - warknęła Kelsey zza moich pleców
-A JA KOCHAM ŚLIZGONÓW, KOCHAM ŚLIZGONÓW, ALE NIE LUBIĘ SZLAM BO NIE SĄ COOL ANI SWAG, LOOOOOOOOOOOOL- krzyknął Goyler wymachując głową
    Uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
- I wy się dziwicie że mamy coś do Ślizgonów- powiedział William Finnigann, ten lamus.
-To wy nas prowokujecie, a my mamy prawo czegoś nie lubić, na przykład szlam.- Scorupius odwrócił twarz w stronę Leny- Prawda, Pani Szlamo? Albo nie, Madame Szlamo. Ale sądzę że Panna Ubrudzona Szlamem będzie brzmiało najlepiej.
-O em dżi, ale kłótnia! - wykrzyknął Goyler -Podjarałem się!
-Osz ty! A chcesz wiedzieć jak ja cię nazwę? To proszę!- zaczęła Lena
-Minus 50 dla Gryffindoru. - przerwał jej Snape
    Wszyscy Ślizgoni ryknęli śmiechem. W tym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę więc wszyscy rzucili się biegiem do drzwi.
Kelsey
-Ej, mam pomysł. - wyszczerzyła się Hayley - Chodźmy na chwilę do Pokoju Wspólnego Ślizgonów
***dziesięć minut później***
-Wiecie, co macie robić?- zapytałam ruda
-Tak!- ja, Brian i Scorupius wykrzyknęliśmy chórem
    Chwilę potem Lena przechodziła obok nas. Szybko rozłożyliśmy parasolki i zróciliśmy je w stronę Leny, chroniąc się przed nią
-NIE UBRUDŹ NAS SWOIM SZLAMEM, SZLAMO! - krzyknęliśmy do niej
-Pfffff, nie ruszają mnie wasze głupie wyzwiska - powiedziała Cretiff ze łzami w oczach.
    Dusiliśmy w sobie śmiech, udając śmiertelnie poważnych i obrzydzonych Leną.
-Oj, Lenka, nie przejmuj się tymi... - zaczęła Werra
-bachorami Śmierciożerców - dokończyła Mayley
-CO TY POWIEDZIAŁAŚ, PUSTA ZDRAJCZYNI KRWI?!- ryknął Score - ALBO WIESZ CO, NIE BĘDĘ SIĘ ODZYWAŁ, PRZECIEŻ JESTEM BACHOREM ŚMIERCIOŻERCÓW.
-Pięknie, sam się przyznałeś- powiedziały mrugając
-A ty, Black? - syknęła Lena - Przyznaj się, przecież wiem że w wolnym czasie ćwiczysz zaklęcia czarnomagiczne!
    Hayley nie wytrzymała. Jej włosy przybrały ciemny odcień czerwonego, taki, którego jeszcze nigdy nie widziałam. Rzuciła się na Lenę. Mayley i Werra oczywiście próbowały jej pomóc. No cóż, w tej sytuacji nie miałam wyjścia.
-Dziewczyny! Opanujcie się! - wrzeszczał Finigann, ale nas to nie obchodziło. Tak bardzo pragnęłam wydłubać tym kretynkom oczy.
-Drętwota! - wrzasnęła Hayley, ale Lena chyba odbiła te zaklęcie. Ta szlama chodziła na klub pojedynków tak jak Hayley, i opanowała obronę, chociaż sprawiło jej to wiele trudu.
Wtedy przyszła McGonagall. Nagle poczułam jak ktoś łapie moją rękę którą właśnie wyciągałam różdżkę. Hayley chyba jej nie zauważyła, bo wskazując różdżką na Lenę krzyknęła
-Cruc...
-HAYLEY! - ryknęłam, chcąc ją powstrzymać.
Na szczęście mi się udało. Hayley schowała różdżkę.
-Odejmuję pięćdziesiąt punktów Gryffindorowi i Slytherinowi!- krzyknęła Minerwa -A ty, Black, miałaś szczęście, że koleżanka cię powstrzymała. Następnym razem panuj nad emocjami.
-Przepraszam, ale ona mnie sprowokowała. Chyba każdy w tym pomieszczeniu to potwierdzi.
    Ślizgoni przytaknęli cicho. McGonagall wyglądała na bardzo niezadowoloną Z resztą nie dziwię się jej.
-Odpuszczę wam to. Black, nie dostaniesz szlabanu. Ani ty Cretiff, chociaż wam obydwóm by się należało.
McGonagall
-Sądzę, że niepotrzebnie im odpuściłam. Tyle się poświęcam cały czas nauczając transmutacji mimo mojego wysokiego stanowiska. Sądzę, że powinniśmy zrobić to, co planowaliśmy pięć lat temu. -powiedziałam surowo
-Masz rację, Minerwo. - odpowiedział Severus
-Zdążymy to przygotować do kolacji? - zapytałam
-Jeśli zaczniemy teraz to owszem- powiedział ze swoją grobową miną. Sądzę, że powinien czasami się uśmiechać, nawet nieszczerze.
Hayley
***kolacja***
    Jestem wściekła. Ta durna szlama zwaliła wszystko na mnie. Ale i tak Gryffindor i Slytherin dostały tyle samo punktów minusowych. Wtedy wylazła Minerwa. Miałam szczerze w dupie, to co powie.
-Drodzy uczniowie, mam dwa ogłoszenia! - powiedziała uśmiechając się. Ona na prawdę jest odwrotnością Snape'a. - Po pierwsze- Oficjalnie ogłaszam, 20 grudnia tego roku o godzinie 19 odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Proszę przekazać tą informację rodzicom i powiedzieć im że zostaniecie w Hogwarcie na święta.
Po sali rozległ się odgłos szeptów.
-A teraz drugie ogłoszenie. W związku z karygodnymi zajściami, które miały miejsce w ostatnim czasie- zaczęła McGonagall
-"Zaczyna się" - pomyślałam, wywracając oczami
-... postanowiliśmy zrobić losowanie. Losować będziemy po jednym Slizgonie i jednym Gryfonie. Każdy może zostać wylosowany z kimś i innego roku. Projekt polega na tym, że każda wylosowana para ma spędzać razem czas. Ten projekt ma wam pokazać, że mimo innych domów jesteście do siebie bardzo podobni.
-A KIEDY JEMYYY? LOOOOOOOOOL!!! - przerwał Goyler
-Poczekaj, Goyle - syknął Snape. Goyle bał się tylko Snajpaja.
-Zaczynamy losowanie. - ucięła McGonagall
-Scorupius Malfoy i Lena Cretiff!
Score schował twarz w dłoniach.
-Kelsey Lestrange i Rose Wesley! Gerard Goyle i Mayley Lyg! Brian Zabini i Wiconia Lygg*!
Albus Potter i Cassie Longbottom!
-NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN NYAN! LOL! OMG! LOL! LOL! LOL! LOL! LOL! -wrzeszczał Goyle biegając po Wielkiej Sali.
-Na prawdę jest głodny. - szepnęła Kelsey.
    Parsknęłam śmiechem. Tylko na tyle mnie było stać w tamtej sytuacji. Byłam na prawdę wściekła.
-GOYLE!!!!!!!!!!!-wydarł się Snape
Goyler usiadł. Nikt tak nie potrafi zgasić Goyle'a jak Snajpaj, na prawdę.
***pół godziny póżniej***
-Monica Parkinson, Louis Weasley! Hayley Black - uniosłam głowę na dźwięk swojego nazwiska - i James Potter!
-TO CHYBA SĄ JAKIEŚ ŻARTY! NA PEWNO NIE BĘDĘ SPĘDZAĆ CZASU Z ... Z NIM! - ryknęłam po czym wyszłam.
_________________ Rozdział wyszedł niezły. Leje z tych przerywników z Goylerem xD
*Wiconia to młodsza siostra Mayley (czyt. Majley. tak, tam ma być y.) i Werry 

środa, 12 czerwca 2013

Poznajemy Szekspira , czyli Mini-Rozdział :)

Louis
-We found love in the hopeless place, we found love in the hopeleees place!- zaśpiewała Rihanna po czym poszliśmy zbierać jagody w lesie.
-Szekspir!-ktoś wyrwał mnie z tego jakże pięknego snu- Szekspir!- syknął James
-Co?- burknąłem
-Stary, jest lekcja eliksirów, a ty mówisz coś o Rihannie, zaraz Snape się skapnie że jest coś nie tak!
-Ale... Rihanna!- zrobiłem udawaną smutną minkę
-Gówno, Wywar Żywej Śmierci.- powiedział ze zblazowaną miną, jak na Dżemika przystało.
***cztery godziny później, Dziurawy Kocioł***
-Co podać?
-Prosimy dwa piwa kremowe.- odpowiedziała Cassie
   Ktoś wszedł. Spojrzałem w stronę drzwi. To byli Ślizgoni. Zabini, Malfoy, Black i Lestrange. Kiedy zdjęli kurtki, zobaczyłem coś ciekawego. Kelsey miała na bluzce zdjęcie z okładki "Loud"
-Ej, Lestrange, pozwól na chwilę!- krzyknąłem w ich stronę
    Kelsey podeszła niechętnie.
-Co?- burknęła

Kelsey
-Ej, Lestrange, pozwól na chwilę!- ktoś krzyknął z drugiego końca baru
    Louis Wesley. Gryfon. Fu.
-Co? - wywróciłam oczami kiedy już podeszłam do tego przebrzydłego stolika.
-Navy? - wyszczerzył się
-No raczej - powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie
-Spoko - odpowiedział już z mniejszym intuzjazmem
-Mogę już iść? - burknęłam
-Taaaa. - mruknął
    Odeszłam. Nie zadaję się z Gryfonami.

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział V

Scorupius
-Bal Bożonarodzeniowy jest tradycją Turnieju Trójmagicznego, nie organizuje się go ot tak. - usłyszałem głos McGonagall
-Ale pani profesor! - zaczęła jaka dziewczyna, ale najwyraźniej skonczyły się jej argumenty, bo nie dokończyła
-Jeszcze się zastanowię, ale nie nastawiaj się. - ucięła McGonagall
Szybko odszedłem. Chwilę potem byłem już przy dormitorium Ślizgonów.
-Czysta krew.- rzuciłem szybko
Kiedy wszedłem, zobaczyłem cos strasznego.Parkinson ćwiczyła aerobik. Ugh. to jedyne co mogę powiedzieć w tej sytuacji.
-Ej, słuchajcie wszyscy! - krzyknąłem -Szedłem właśnie do McGonagall, i... Nie, Zabini, nie mam ognistej- wywróciłem oczami widząc zawiedzioną minę Briana -Pozwolę sobie dokończyć. No więc, byłem pod gabinetem McGonagall i słyszałem jak gada z jakąś laską o Balu Bożonarodzeniowym. Ta dziewczyna strasznie prosiła, żeby to zorganizować, ale McGonagall nie chciała.
***
Hayley
Bal Bożonarodzeniowy? To chyba nie dla mnie. Nie miałabym z kim iśc.
-I remember years ago, someone told me i should take caution when it comes to love, i did...- zaczął śpiewać Zabini, i to zadziwiająco dobrze.
-Nie śpiewaj mugolskich piosenek!- wrzasnęłam na niego, ale on udawał że tego nie słyszał.
-Tell them all i know now, shout it from the roof tops, write it on the skyline. All we had is gone now. Tell them i was happy, and my heart is broken, all my scars are open. Tell them all i hoped would be impossible.- zakończył Brian bez grama fałszu
   Kiedy skończył, wszyscy zaczęli bić brawo. 
-Kurde, Zabini, nie wiedziałam że tak dobrze śpiewasz!- krzyknęła Kelsey -Serio! Uczyłeś się gdzieś? 
-Yyyy. nie - zdziwił się Brian
-Wow. - podsumowała Kelsey
-Czy mam czuć się zazdrosny?- Score udawał zmieszanego
-Mmm... Chyba nie - Kelsey cmoknęła blondyna który własnie usiadł obok niej
-Czy ja o czymś nie wiem? - zdziwił się Al
   Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
*** następnego dnia, pokój wspólny Ślizgonów***
Snape
   Wszedłem do dormitorium Slytherinu, żeby coś ogłosić. 
-Drodzy Slizgoni! - zacząłem - Mówię też do ciebie Goyle, więc odłóż to co nazywacie blantem i przez chwilę posłuchaj.
   Goyle ustał na głowie obok kanapy i wyciągnął rękę ze skrętem w moją stronę.
-A chce pan? - zapytał wykonując dziwny ruch brwiami.
   Postanowiłem go zignorować.
-No więc! Profesor McGonagall kazała mi ogłosić, że 20 grudnia w Wielkiej Sali odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. O szczegóły pytajcie się za jakieś 4 dni, bo na razie nic nie jest ustalone dokładniej.- powiedziałem po czym opuściłem dormitorium.